Miarka została przebrana, szczyt frustracji osiągnięty. Mieszkańcy Częstochowy pokazali prezydentowi Tadeuszowi Wronie czerwoną kartkę. Niedawny włodarz naszego grodu żegna się z funkcją przed upływem bieżącej kadencji w… kompromitującym stylu
15 listopada bieżącego roku odbyło się referendum w sprawie odwołania prezydenta Tadeusza Wrony z funkcji prezydenta Częstochowy. Z inicjatywą wyszło Obywatelskie Stowarzyszenie Przyjaciół Częstochowy. Do jak najliczniejszego udziału w głosowaniu namawiały częstochowskie komitety najważniejszych ugrupowań w Polsce: Prawa i Sprawiedliwości, Platformy Obywatelskiej oraz Sojuszu Lewicy Demokratycznej.
Wyniki nie pozastawiają złudzeń: frekwencja osiągnęła poziom 21,32 proc. (wymagana wynosiła ok. 16 proc.); przeciwko prezydentowi Wronie opowiedziało się ponad 39 tys. z 41.892 głosujących (to przeszło dziesięć tysięcy więcej, niż było potrzeba do prawomocności referendum); stosunek procentowy wynosi 95 do 5.
Do osiągnięcia aż tak miażdżącego wyniku nawet nie było potrzeba nazbyt ostrej kampanii. Przeciwnicy Tadeusza Wrony skoncentrowali swoje siły na kilku ostatnich dniach. Wystarczyło.
Na nic się zdały nawoływania do bojkotu referendum. Częstochowianie postanowili wziąć sprawy w swoje ręce i dalszym kredytem zaufania (do końca bieżącej kadencji, która mija w przyszłym roku) włodarza miasta nie obdarzać.
Podważający aktualnie (jako poseł Akcji Wyborczej Solidarność w 1999 r. był jej gorliwym zwolennikiem) demokratyczność i sens instytucji referendum prezydent odchodzi.
Przed Częstochową teraz nowe kroki i zadania. Rozwinięcie przedsiębiorczości, powstanie Uniwersytetu Częstochowskiego, stabilizacja w służbie zdrowia oraz dbałość o remonty dróg w dzielnicach peryferyjnych – to te najbliższe.
W obecnej sytuacji politycznej w naszym kraju – i przede wszystkim w perspektywie miasta – temu celowi może podołać tylko zdrowa koalicja, np. Platformy Obywatelskiej z Prawem i Sprawiedliwością.
Tymczasem Tadeusz Wrona na swojej stronie internetowej zamieścił już odezwę do mieszkańców. Wyraził w niej „słowa podziękowania i ogromnego uznania wszystkim Mieszkańcom Miasta, którzy (jego zdaniem – przyp. red.) trafnie ocenili zaistniałą sytuację i nie poddając się presji i nachalnej propagandzie lansującej kłamstwa i destrukcję, nie wzięli udziału w referendum”.
Cóż, jeżeli były już włodarz naszego grodu twierdzi, że niecałe osiemdziesiąt procent częstochowian, którzy nie głosowali w ostatnią niedzielę, to w całości jego zwolennicy, jest w dużym błędzie. Przypomnijmy, że obecnie za jego odwołaniem opowiedziało się o blisko dziesięć tysięcy więcej osób, niż wybrało go trzy lata temu na stanowisko. Na pewno wśród tych, którzy do urn tym razem się nie wybrali, jakiś procent stanowili prezydenccy entuzjaści. W większości byli to jednak z pewnością ludzie, którzy przeważnie w demokratycznych aktach nie uczestniczą. Frekwencja w referendum była wszak niewiele niższa niż w ostatnich wyborach samorządowych, a wtedy część częstochowian wybrała się wyłącznie, by oddać głos na kontrkandydata byłego już prezydenta Wrony.
Biorąc pod uwagę obecną postawę odwołanego włodarza naszego grodu, trudno stwierdzić, czy to hipokryzja, czy prezydent już tak dał się pochłonąć głoszonemu przez siebie propagandowemu hasłu z kampanii – iż poparcie częstochowian dla niego jest ogromne – że sam w nie uwierzył. Wyniki referendum mówią wyraźnie: nie jest!
TADEUSZ DOŁĘGA
Treść artykułów dostarcza Do nabycia w każdy czwartek. Zapraszamy.